piątek, 27 lipca 2012

Wróciłyśmy!

Jesteśmy!
Jednak wróciłyśmy wczoraj.. Tam było wspaniale, po tygodniu czuliśmy jeszcze niedosyt. Nie będę Was zanudzać, jak to Locus z zapartym tchem latała za patykami w lesie, jak to wsadzała nos w mrowiska, jak lizała mnie rano na powitanie... Napiszę tylko o najważniejszych wątkach. Więc do roboty.


To jak? Jedziemy?

Pogoda z początku nie dopisywała...

...Ale sprzyjała spaniu



Odkryty talent?
Siedziałyśmy sobie swobodnie przy stoliku do kawy w naszym małym, przytulnym domku. Tata był na rybach, brat 15 min. temu wyszedł w las bawić się w ninja (ma 14 lat). Nagle mnie też naszła ochota na spacer, więc zapięłam smycz i wyszłam z Locus na spacer. Przeszłyśmy już z piętnaście kroków oddalając się na tyły domku, aż nagle pies pociągnął mnie tak, że niemal nie straciłam równowagi. Gdybym ją puściła popędziła by w las, ale ja taka głupia nie byłam. Szłam za nią snując domysły co w nią wstąpiło. Poprawka - "szłam" to złe słowo - pół biegłam. Raz na jakiś czas przystawała, by powęszyć i się porozglądać. Potem znów wróciła do tego swojego zabójczego marszu. Prowadziła mnie tak na napiętej smyczy ponad 15 min., więc 100m to nie było. I w końcu za górką dostrzegłam mojego brata. Nie wiem, po jakiego grzyba mnie do niego prowadziła, ale poczułam się jak przewodnik Alexa w tandetnym ale lubianym "Komisarz Alex", który właśnie doprowadził swojego przewodnika do poszukiwanej ofiary.
Z zapałem opowiedziałam o tym tacie. Brat oczywiście mi nie uwierzył, ale to już nie mój problem. Nigdy nie wierzył w wybitne umiejętności Loci. Locus, byłam z niej dumna. Tak jakoś. Podjęliśmy  próbę nauczenia jej tropienia. Tata przeczytał jedną książkę (a nawet nie, wstępne ćwiczenia) i postąpiliśmy według jego wskazówek. Wydeptany trop ok. 350m z niewidoczną dla psa kryjówką. Dwa razy się nie udało. Była to wina źle dobranej trasy. Ale za trzecim razem pies z nosem przy ziemi miewał chwile zwątpienia, lecz po chwili perfekcyjnie doprowadził nas do celu, którym był mój brat schowany za drzewem. Trasa była pokręcona, Loca mogła oprzeć się jedynie na węchu. Udało jej się, doszła do celu.

Planuję zakup jakiejś książki o tropieniu, gdyż Loca ma zadatki. Uwielbia węszyć, kocha to. A goldeny są w tym świetne. Ona też. Czemu by więc nie spróbować, skoro widać, że to na prawdę ma sens?




Zbulwersowana Loca
Nauka pływania
Źle dobrałam słowo "nauka". Raczej "próba socjalizowania" bądź "niewybitny początek". Gdyby chociaż był koniec.
No cóż - goldeny wodołazami, aportery, psy dowodne. Błona między palcami chyba nie służy do rozczulania właścicieli. Locus uwielbia wodę, włazi łapami do każdego wejścia dowodnego nad jeziorem, a na obozie będą zajęcia w wodzie. Najwyższy czas oswoić tego tchórza z pływaniem. 
Wzięliśmy Locę pod koniec wakacji. Na socjalizację nie było zbyt wiele czasu, przynajmniej przy naszych warunkach. Dwumiesięcznego szczenięcia nie mieliśmy zamiaru wsadzać do jeziora, a potem zrobiło się po prostu zimno. Ta jesień nie należała do najcieplejszych. Zima - wiadomo. Wiosną próbowaliśmy, ale strach jak cholera. Na siłę bez kostiumów wciągać nie mieliśmy zamiaru. Wyjechaliśmy w zeszłym tygodniu na wakacje. Przez pierwszy tydzień zimno jak jesienią, deszcz, burze, ziąb. Chodziliśmy w kurtkach, więc co tu mówić o kąpieli. Gdy już zrobiło się ciepło, z kolei ja nie mogłam się kąpać - z powodów znanym dziewczynom. Dopiero dzisiaj poszliśmy z psem na plażę, a powiedziałam sobie że przed obozem Loca popłynie. No i popłynęła. 
Wszelkie próby zachęcania cmokaniem i wabieniem nie wypalały. Locus zwiewał, najwyraźniej wiedząc do czego zmierzamy. No cóż, rodzice jednak odpuścić. Ja też pomyślałam, że jak zobaczy, że to coś fantastycznego, załapie. Ale cóż, do teraz nie wiem, czy tak się stało. Lecz ja wiedziałam, że pływanie to będzie konik Loci. Ona kocha wodę! Wzięliśmy ją na ręce i włożyliśmy do wody. Myśleliśmy, że tam jest płycej, lecz Locus straciła grunt. Ja byłam po szyję w wodzie. Nim się obejrzeliśmy, psina już płynęła! Ale.. prosto na mnie.
Płynęła pieskiem, pochłeptując wodę. Byłam w siódmym niebie - mój pies pływa! Lecz widok dramatycznie płynącemu ku tobie psa nie jest dość przyjemny. Szukając oparcia, Loca po prostu się na mnie rzuciła.
Wiem, że to okropnie zabrzmiało, ale nie chodzi o to, że rzuciła się na mnie z kłami. Natarczywie próbowała na mnie wejść, uczepiając się pazurami zakątków mojego ciała. Wyszłam z wody cała podrapana - 14 czerwonych, wypukłych pręg - na dekolcie, ramionach, nogach. Wygląda to potwornie, ale źle nie jest, bo przywołuje mi przed oczy obraz płynącej Loci.

Spojrzenie z serii - jak śmieliście mi to zrobić?

W każdym razie wyszła z wody (pff, uciekła!) radośnie merdając ogonem, ale drugi raz się wsadzić nie dała.

Teraz albo będzie ciekawska chciała spróbować raz jeszcze, albo jeszcze bardziej panicznie będzie się bać. To się okaże.


Hmm... To zdjęcie dziwnie wyszło

Tam było tak pięknie!

No cóż, cóż by jeszcze? Może zakończmy tym, że w niedziele wyjeżdżam na dwa tygodnie na obóz konno-tenisowy. Będę tęsknić z Locus, ale za to jak wrócę, od razu wybieram się na DCDC Poznań, a potem pod Warszawę, gdzie razem wybieramy się na warsztaty.
 
Pozdrawiam i życzę miło spędzonej drugiej połowy wakacji!

Będę tęsknić za moją Panią...



11 komentarzy:

  1. Super opowieść - z przyjemnością się czytało - pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna dłuuga notka :) No , ale w końcu jak było ciekawie to i musi być długa :)
    Widać , że świetnie się bawiliście .
    Locka to śliczny i zdolny psiak .

    Pozdrawiamy Anita & Kropka :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, że wakacje się udały. ;)
    Ja również dobrze się bawiłam. :)
    Loca jest śliczna :*
    Pozdrawiam, dalmatynka berry z KPP :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny post ,bardzo ciekawy .
    Moja Czika zachowuje się identycznie jak Loca , też brałam ją na ręce i wchodziłam do wody ,płynęła no bo musiała ,ale ile przy tym zadrapań i wszystkiego . Jak tylko zobaczyła ,że jest okazja oparcia się na kimś od razu z pazurami (w pozytywnym znaczeniu) na "cel" . Z mojej strony to dziwne uczucie ,bo beagle to przecież psy na kaczki O.o A większość nich nie lubi ,albo prędzej boi się wody . Ostatnio będąc nad stawami napotkałyśmy się na labradorkę,pływała jak szalona,aż miło było popatrzeć,ale cóż nie każdy pies musi umieć i lubić pływać .
    Co do retriverów ,powiem ,że nasza znajoma goldenka - Inka ,wręcz "oddałaby życie" na skok do wody . Istny pływak . Niestety teraz wyjechała do Wrocławia i nie mamy z nią kontaktu ,jednakże mam jej fotki ,więc w najbliższym poście dodam je specjalnie dla Ciebie .
    Ohhh ... Troszkę się rozpisałam xD ...
    Pozdrawiam,Ala i Czika .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, rozpisane komentarze cieszą najbardziej! ;]
      Tak, beagle i goldeny to wręcz wodołazy, goldeny tym bardziej. Cóż poradzić - zobaczymy co będzie na obozie, bo tam będą zajęcia w wodzie :\
      Inka - świetne imię ;D
      Pozdrawiam! ;]

      Usuń
  5. Witaj :) czekałam z niecierpliwością aż przyjedziesz :) mam nadzieję,że ciebie nie przeraziłam pisząc do każdego posta komentarz nawet tych zaległych :) super że Loca pływała,niestety mój Goldi chyba nie lubi wody,nie cierpi się kąpać :( tropienie super,cavaliery kiedyś były stworzone do tropienia :) znam cavaliera,który tropi :)Miałaś tam piękne widoki,wspaniale spędziłaś czas :) Pozdrawiamy:Ewa i Goldi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tropienie to świetna rzecz :D
      nie, nie przeraziłaś - bardzo mi miło, że ktoś chce to czytać xD
      Loca też nie lubi się kąpać, z wanny ucieka. Yhh... A przecież kąpaliśmy ją od maleńkiego. No cóż, trudno - tak bywa :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Świetna sprawa z tropieniem, jak już pies w tym posmakuje, aż miło patrzeć na jego zawziętość i radość, jaką czerpie z tego sportu. Zresztą podobnie jest z większością dyscyplin. Widać, nie tylko człowiek może mieć kota na punkcie sportu. ;)
    W przeciwieństwie do goldenki, moja suka pcha się w każdy zbiornik (nie licząc wanny). Nawet kałuży nie popuści. Kocha pływanie i cieszy nas jej widok w wodzie, choć czasem doprowadza tym swoim uwielbieniem do białej gorączki.
    Udanego wyjazdu. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajnie tam miałaś :] Nie martw się, ja myśle, że Loca pokocha pływanie tak jak Meluś ;] Tylko, że on włazi do każdego zbiornika wodnego (z wyjątkiem wanny) co nie zawsze sprzyja ładnemu zapachowi jego sierści ;D
    Super, że Loca polubiła tropienie co otwiera wiele możliwości na aktywne spędzanie czasu ze swoim najlepszym przyjacielem-psem.
    Życzę miłych kolonii ;]

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniała treść Twojego posta ;D
    Miło się czytało ;]
    Cieszy mnie wiadomość o umiejętności pływackiej Twojej suni i o tropieniu. Loca ma dużo talentów ;)
    Piękne fotki ♥
    Hm . obóz konno - tenisowy ? To musi być coś ! Zazdroszczę ;)
    Talusipsy - Kundelek007 z KPP

    OdpowiedzUsuń
  9. Jesteś dzielna, nie każdy potrafi znieść wodne "zadrapania" przez psa! Pamiętam mojego Owczarka Niemieckiego, kochała pływać lecz kiedy ja byłam w wodzie i czasami się wygłupiałam (skakałam, wywracałam się) ona wskakiwała mi na pomoc i chwytała mnie zębami za cokolwiek i ciągnęła do brzegu. Generalnie, prawie zawsze pływała przy mnie, była wspaniałym psem! Pamiętam gdy mnie kilka razy zadrapała, raz z powodu pomocy dla mnie innym razem pływała koło mnie i nadziałam się na jej łapy. Teraz pozostał mi po niej jej synek Brutus, którego wciąż mam od 8 lat - panicznie bał się wody, ale pomału łamiemy lęk, niestety pływać jeszcze nie popłynie (ważne,że w upalne dni położy się w wodzie bez paniki, spokojnie się ochłodzi).
    Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń